Tag Archives: Jan Siudak

My boring ancestors.

naming a child - ancestors to modern

during baptism

Why do I consider my ancestors boring? Because I am frustrated. And I am frustrated because my ancestors took a family tradition to a whole new level! It goes like this:

An unusual name in a family tree. Once we have seen it, we hit gold. I think everybody know this feeling! Sheer joy – everybody but me that is!

I am dealing with very stubborn ancestors on pretty much any branch of my family tree. I was prepared to have a lot of the same surnames, but nothing prepared me for the first names bonanza!

Just as a taste: my mum’s name is Maria. She had three brothers; the oldest named Marian (can you guess this is a male form of the same name?). He was the son of Jan who was a son of Marian. This older Marian’s father was called Paweł Tomasz or Tomasz Paweł or Tomasz or Paweł depending on a source I am looking at, but he had a brother and a son called Jan. His father name was Jakub, but Jakub’s father was called Stanisław and so is another of my mum’s brothers. The third brother is called Henryk and so is my grandfather’s brother. Are you confused yet? So am I; and so was the post office at times delivering letters to my uncle and great uncle who used to live in the same village. This is just one branch of my family. It should be mentioned here that my great-grandfather Marian had five brothers. They had quite a lot of sons between them and acted like there were only about ten possible names to use… The name giving business became a family joke when every time one of my great uncles was asked about a name chosen for his new grandson (and he has a few) he used to answer: “there already is one like that”.

I am not even going to try and explain the “fun” I had with another branch of my tree called Stępień and Stępień-Drzazga. Lots of kids in every generation and very little name variety. To the point where Józef Stępień was marrying Józefa Stępień, both from the same village and not related!

In a moment of frustration when my FTM software would ask: “This is the 7th Jan Kominek. Are you sure this is not the same person?” I did a little bit of statistics. There are just over 1300 individuals on my tree. Roughly half men half women. Have a look at the names and percentages in the table below and try to understand my frustration.

NAME NUMBER OF PEOPLE WITH THE NAME PERCENTAGE
MALE
Adam 13 1.93
Andrzej/Jędrzej 26 3.85
Antoni 10 1.48
Franciszek 33 4.89
Grzegorz 10 1.48
Henryk 7 1.04
Jakub 15 2.22
Jan 54 8.00
Józef 48 7.11
Kacper 5 0.74
Kamil 6 0.89
Karol 7 1.04
Kazimierz 14 2.07
Krzysztof 10 1.48
Maciej 9 1.33
Marcin 18 2.67
Marian 7 1.04
Mateusz 14 2.07
Michał 21 3.11
Mikołaj 11 1.63
Paweł 22 3.26
Piotr 20 2.96
Stanisław 44 6.52
Sylwester 5 0.74
Szymon 9 1.33
Tadeusz 6 0.89
Tomasz 26 3.85
Walenty 12 1.78
Wawrzyniec 10 1.48
Wincenty 17 2.52
Wojciech 20 2.96
Zygmunt 5 0.74
overall 79.11%
FEMALE
Agata 5 0.80
Agnieszka 39 6.24
Aleksandra 8 1.28
Anna 36 5.76
Antonina 6 0.96
Apolonia 7 1.12
Barbara 14 2.24
Elżbieta 9 1.44
Ewa 11 1.76
Franciszka 19 3.04
Helena 14 2.24
Jadwiga 13 2.08
Józefa 22 3.52
Katarzyna 48 7.68
Magdalena 15 2.4
Małgorzta 15 2.4
Maria 19 3.04
Marianna 111 17.76
Róza/Rozalia 9 1.44
Salomea 8 1.28
Teresa 9 1.44
Wiktoria 9 1.44
Zofia 20 3.2
overall 74.56%

So as you can see, although there are over 400 different male names and over 300 female names known in Poland my family mostly used a fraction of that. It does becomes a problem as I have about 20 females called Marianna Stępień, 7 males named Józef Stępień, 7 Jan Kominek, 7 Jan Siudak, 6 Jan Stępień and so on.

Oh, how I longed for a really whacky name! Have to say I did came across one -Anelm- I was overjoyed! But soon after, I discovered that in a day to day life he was using the name Józef. Rather common among my family as the table above proves. So then he was Anzelm one time but Józef another what only made my life harder instead of easier! How frustrating.

On the other hand, there is only one other Jolanta on my tree (same generation than me and related by marriage). So in a way very unusual name. And it saddens me that I don’t belong to a long line of name sharing women… Guess no pleasing me, is it?

Cudze chwalicie swego nie znacie!

Cudze chwalicie swego nie znacie! Jak na nowo odkryłam znaczenie tego powiedzenia:

Zawsze uważałam, że jako osoba o polskich korzeniach byłam poszkodowana, bo szczególnie mieszkając za granicą, ciężko jest chodzić do urzędów i szperać w archiwach. Ostatnie tygodnie przekonały mnie, że byłam w błędzie. Owszem wybranie się do archiwum nie jest wcale łatwiejsze, chociaż coraz więcej materiałów pojawia się w internacie. Zmieniłam zdanie, dlatego, że zaczęłam przeszukiwać archiwa irlandzkie. Tak, większość potrzebnych rzeczy można znaleźć nie ruszając się z domu. Tylko, co z tego?

Długo i namiętnie szukałam aktu małżeństwa moich pradziadków Anastazji Bulira z d. Stępień i Jana Siudaka. Wiedziałam, że pobrali się gdzieś między śmiercią pierwszego męża prababci Pawła Buliry pod koniec 1918 roku, a narodzinami mojej ciotecznej babki Marianny Siudak w roku 1922, z bardzo dużym prawdopodobieństwem, w parafii Kleczanów skąd oboje pochodzili. Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo akta parafialne po roku 1909 są dosyć wybiórcze i księgi małżeństw w przykościelnym archiwum nie ma. W końcu znalazłam potrzebny akt w Urzędzie Stanu Cywilnego. Tak jak myślałam pobrali się w październiku 1921 roku, czyli niemal dokładnie na rok przed urodzinami najstarszej córki. Zapisano, że Jan Siudak urodził się i mieszkał w parafii Kleczanów, był synem Piotra i Anny z Marców małżonków Siudaków, że jego rodzice już nie żyli, i że miał 26 lat. O Anastazji zanotowano, że miała lat 28, była wdową, mieszkała w Święcicy, córka Franciszka i Anny z Bilów. Wymieniono, kiedy odczytane były zapowiedzi, że nie zawarto umowy przedślubnej, kto udzielił sakramentu i jak nazywali się świadkowie. A na marginesie jakaś dobra dusza dopisała nawet, kiedy i gdzie prababcia zmarła!

Dla porównania:

Oficjalny akt ślubu zawartego w County Londonderry w listopadzie roku 1927 podaje imiona i nazwiska nowożeńców, ich stan cywilny, w ramach wieku wpisano “pełnoletni” (w tym okresie w Irlandii może to oznaczać wszystko od 21 do 101 lat), miejsce zamieszkania w chwili zawarcia małżeństwa, (ale nie miejsce urodzenia) imiona i nazwiska ojców, (ale nie matek), jako bonus dodane jest jeszcze, czym zajmowali się państwo młodzi i czym zajmowali się ich ojcowie. Zdegustowana brakiem dodatkowych informacji, które pozwoliłyby mi odszukać właściwy akt urodzenia pomyślałam “trzeba poszukać rejestru kościelnego mam datę i miejsce, nie będzie większych trudności”. Acha, jasne! Owszem dowolny rejestr kościelny w formie zdjęcia bez indeksu można do woli oglądać bezpłatnie, ale informacji jest tam jeszcze mniej. Nie tylko nie wpisywano jak nazywała się matka nowożeńca, ale nawet informacji o ojcu nie uświadczy. Notowano tylko imiona i nazwiska nowożeńców, czasami miejsce zamieszkania, przeważnie imiona i nazwiska świadków.

Nie mogę powiedzieć, bardzo przyjemnie jest znaleźć akt bez konieczności odejścia od biurka. Ale jeśli chodzi o użyteczność takiego aktu to zupełnie nie ma porównania!  Nawet mając akt małżeństwa, odszukanie aktu urodzenia bez imienia i nazwiska matki, miejsca urodzenia dziecka i szacunkowego roku urodzenia graniczy niemalże z cudem. W moim przypadku szukam Brigid McKenna córki Jamesa McKenna zupełnie jakbym szukała Anny Nowak córki Jana!  Nic dziennego, że i ja, tak samo jak całe hordy genealogów poszukujących  przodków w Irlandii jestem głęboko  sfrustrowana i przychodzą mi do głowy bardzo nieładne epitety.

Dlatego od dzisiaj będę bardziej doceniać trud i mozół polskich księży zapisujących panieńskie nazwiska matek, miejsca urodzenia nowo zaślubionych i inne bezcenne dzisiaj informacje.  Od razu idę zmówić zdrowasiek za spokój ich dusz!

Cudze chwalicie swego nie znacie!